Instynkt vs intuicja, czyli walka vs pokój

Zdarza się, że używamy słów ’intuicja’ i ’instynkt’ zamiennie. Tymczasem istnieje między nimi diametralna różnica. W obydwu przypadkach włączone są w nas zupełnie inne mechanizmy, zaangażowane są inne części mózgu, jest inna fizjologia. Obydwa te stany służą innym celom.

Instynkt jest funkcją naszego automatycznego zwierzęcego mózgu, czyli podświadomości. Ta część mózgu działa odruchowo, szybko, kilkadziesiąt tysięcy razy szybciej, niż świadome myślenie. Skanuje ona cały czas otoczenie w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Może udało ci się kiedyś zauważyć smażąc coś na patelni, że nagle prysnęły kropelki tłuszczu i poleciały w kierunku twarzy i oka. Powieka automatycznie się zamknęła, zapobiegając wpadnięciu gorącego tłuszczu do oka. Kto zamknął tą powiekę? Raczej nie ty, „sama się zamknęła”. Czy widziałeś tą kropelkę lecącą do oka i podjąłeś świadomą decyzję „teraz trzeba zamknąć oko”? Nie. Zanim się zorientowałeś, że coś prysnęło, powieka już była zamknięta i dopiero na jej powierzchni poczułeś gorącą kropelkę. Może smażąc myślałeś o niebieskich migdałach, czy o innych rzeczach, podczas gdy twój zwierzęcy mózg czuwał, skanował, obserwował i w porę zauważył, że oko jest w niebezpieczeństwie i należy go ochronić. To jest podświadomość, znajdująca się dosłownie pod-spodem-świadomości, która ma zapisane automatyczne programy i odruchy, i których błyskawicznie używa w celu ochrony. Samoświadomość, czyli Ja, nie ma do tego dostępu, jest bardzo powolna i gdyby powierzyć jej tego typu ochronę, to dawno mielibyśmy wypalone tłuszczem oczy i inne nieopisane uszkodzenia.

Jest niesamowitym uzmysłowić sobie, że jest w nas zwierzęcy obserwator, który cały czas czuwa, stoi na straży naszego bezpieczeństwa i działa obronnie, a z którego obecności nie zdajemy sobie świadomie sprawy.

Kropelka tłuszczu lecąca z patelni do oka nie jest zagrażająca życiu, więc tu mobilizacja instynktu i ciała nie wymaga wiele energii. Co innego, gdy spotykamy się z realnym zagrożeniem życia jak wpadnięcie do rwącej rzeki, wypadek czy napaść itp. Mobilizacja mechanizmów przetrwania jest wtedy maksymalna. Zmienia się nasza fizjologia, kontrolę przejmują zaprogramowane mechanizmy obronne i autonomiczny układ nerwowy, zmienia się dystrybucja krwi w organiźmie i więcej jej idzie do mięśni, aby zwiększyć w nich dopływ tlenu i przez to ich wydajność, zmienia się wydzielanie hormonalne, zamyka się wydzielanie hormonu relaksu, a zwiększa się produkcja hormonu stresu, który aktywuje wszystko co potrzebne w organiźmie do akcji i przetrwania. Zawęża się myślenie do tego, co potrzebne tu i teraz. Nie ma wtedy dostępu do wspomnień, refleksji, sentymentu i planowania na przyszłość. Ta część mózgu na tą chwilę się wyłącza. Krew odpływa z płatów czołowych mózgu, gdzie są ośrodki samoświadomości, na rzecz mięśni i szybkich reakcji. Jest to stan walki i wzmożonej mobilizacji.

Szybkie instynktowne działanie opiera się na tym co znane, zapisane w głębszym zwierzęcym mózgu, zaprogramowane jako gotowy schemat działania ochronnego. Jest to zawsze czujne i gotowe do akcji. Z pewnymi odruchami przychodzimy już na świat, jak np. szybkie zamknięcie powieki gdy coś leci do oka, a innych odruchów uczymy się przez nieustanne powtarzanie, do tego stopnia, że staje się to automatycznym schematem w naszym zwierzęcym mózgu. Jeśli np. wytrwale ćwiczymy jakąś sztukę walki, po jakimś czasie jest to instynktowny odruch, który dzieje się tak szybko, że już tego nie kontrolujemy świadomie, możemy to robić „przez sen”. Niestety uczymy się również dysfunkcyjnych i niesprzyjających schematów zachowania, które schodzą na poziom odruchowego i nieświadomego działania. Tragedią jest, że te niesprzyjające nam schematy traktowane są jako „programy ochronne”, tak więc poprzez instynktowne „chronienie” siebie w rezultacie sobie szkodzimy.

Kiedy więc jesteśmy w stanie pobudzenia instynktu i programu ochronnego, nie ma w tym miejsca na intuicję. Intuicja wymaga całkowicie innych warunków, aby mogła zaistnieć.

Intuicja może włączyć się wtedy, gdy wnętrze jest w stanie relaksu. Krew napływa z dystalnych części ciała i zasila płaty czołowe mózgu, gdzie jest samoświadomość. Hormon stresu nie jest wydzielany. Pojawia się spokój, refleksja, a także połączenie z całym mózgiem. Wszystkie zasoby jakie mamy zapisane w świadomości czy podświadomości są dostępne do użytku. Włącza się kojarzenie i kreatywne inspirujące myślenie. Przychodzą nowe pomysły, zaradność, poczucie sprawczości i mocy. Wszystko wydaje się osiągalne i możliwe, a także łatwiejsze. Intuicja to otwarcie na nowe rozwiązania, spoza wiedzy, spoza doświadczenia.

W takim stanie poszerza się również nieświadome postrzeganie. Uwaga wychodzi daleko poza nasze granice i skanuje świat w poszukiwaniu rozwiązań, czyli czegoś, co rezonuje z naszą intencją w danej chwili. Nieświadomie zwracamy uwagę na coś, co akurat pasuje do naszego planu działania i ułatwia nam działanie. Tak więc pojawiają się zbiegi okoliczności, szczęśliwe przypadki, coś się wreszcie „samo” rozwiązuje. Jesteśmy w połączeniu z całością i w niezakłóconym przepływie. Mówimy, że „mamy dobrą intuicję”, czyli że wiemy coś i wybieramy „na wyczucie” i jest to trafione w dziesiątkę.

Stres i instynktowne działanie są jak najbardziej potrzebne w życiu, aby uchronić nas przed uszkodzeniem fizycznym czy śmiercią. Powinien to być jednak krótkotrwały stan. Czyli dzieje się coś zagrażającego, włączają się obronne mechanizmy przetrwania, po czym sytuacja ustępuje i wraca stan relaksu.

Trauma pojawia się wtedy, gdy znajdujemy się w sytuacji, którą postrzegamy jako zagrożenie i nie mamy się na czym oprzeć. Bo nie ma ani zewnętrznego wsparcia i pomocy, ani własnych wewnętrznych programów, które mogłyby w automatyczny i adekwatny sposób zareagować na sytuację. Jest bezradność i zamrożenie, albo panika. Najwięcej traum pojawia się w dzieciństwie, bo w tym stadium rozwoju naprawdę jesteśmy bezradni w wielu sytuacjach, które nas emocjonalnie przerastają i nie mamy zasobów ani zewnętrznych, ani wewnętrznych, z których można by skorzystać i coś zaradzić. Utrwala nam się reagowanie bezradnością lub paniką, jako odpowiedź na nowości i wyzwania, co jest wyuczoną reakcją dziecka nie mającego wsparcia, a nie reakcją dorosłej osoby, która ma dostęp do zasobów.

Kiedy jako dzieci, jesteśmy wystawieni na systematyczny brak poczucia bezpieczeństwa, czyli stres, utrwala nam się stały stan gotowości czekania na zagrożenie. Nasza fizjologia pozostaje na dobre w ciągłym stanie stresu, przód mózgu nie jest odżywiony, a więc nie ma dobrego dostępu do intuicji, kreatywnego myślenia, zasobów wewnętrznych, łatwości rozwiązywania problemów i zadań, otwartości na szerszą rzeczywistość i przypływ nowych rozwiązań. Jest zamknięcie, czekanie w lęku na najgorsze, unikanie możliwości i nowości, postrzeganie świata i ludzi jako zagrożenie, oraz cała sterta ograniczających przekonań, których zadaniem jest utwierdzanie samoświadomości, że bezpieczniej jest żyć w wewnętrznym zamknięciu, odgrodzeniu się, czuwaniu i nie ufaniu temu, co nieznane. Czyli otwartość i relaks, które potrzebne są intuicji i kreatywności do działania, są niedostępne. Działanie oparte jest na tym, co wyuczone. A jeśli kreatywne myślenie i działanie zostają wymuszone siłą woli, kosztuje to bardzo dużo energii, prowadzi do zmęczenia i wypalenia. Bo jest wbrew instynktownemu schematowi.

Innym problemem, szczególnie w naszych współczesnych czasach, jest przeładowanie zadaniami, wyzwaniami, rywalizacją i wyścigiem. Jest to tak mocne, że zaczyna aktywować naszą zwierzęcą naturę i włącza się ona tam, gdzie zupełnie nie powinna. Czyli instynkt przetrwania powinien włączyć się gdy widzimy niedźwiedzia w lesie, gdzie potrzebujemy dużo krwi i tlenu w mięśniach, a mniej w refleksyjnej samoświadomości, aby stanąć do walki i mieć niezwykłą siłę.

Natomiast w naszych czasach, poczucie zagrożenia i uruchomienie w organiźmie stanu walki włącza się np. wtedy, gdy ktoś nas skrytykuje, czy nie przyjmie do pracy. Krytyka czy nie przyjęcie do jakiejś jednej pracy, albo pamięć starej traumy NIE są stanem zagrożenia życia. A jednak organizm mobilizuje swe siły tak, jakby zagrożenie życia istniało. Nasza fizjologia przetrwania jest regularnie pobudzana i żyjemy w ciągłym poczuciu zagrożenia, którego tak naprawdę nie ma.

Na pewno każdy z nas przynajmniej raz przeżył taki stan, w którym ogarnęły takie uczucia i przekonania: nie uda się, boję się zmiany, boję się nowego, nie dam rady, nie widzę dla mnie rozwiązań, czuję się niewystarczająco dobry aby odnieść sukces, odrzucą mnie, inni są lepsi, lepiej się nie wychylać, bezpieczniejsze to co znane, świat jest niebezpieczny, ludzie są źli i cała masa innych uczuć i przekonań, których zadaniem jest trzymać się tego co znane i zaprogramowane, czyli aby móc szybko działać na automatycznych instynktownych zachowaniach. Instynkt tylko temu ufa, bo to co nowe, nieznane i niesprawdzone może zawieść i potencjalnie zgubić. Należy to więc odrzucić. Dlatego w takich stanach bycia człowiek często czuje, że utknął w miejscu i nie może iść dalej, nie może znaleźć rozwiązań, brakuje mu pomysłów, nie wie czego chce, albo chodzi lub myśli w kółko, powtarzając te same schematy i błędy, a życie nie ma sensu. I to jest prawda, gdyż zamknięcie w tym co znane, nie pozwala intuicji się otworzyć i eksplorować możliwości, gdyż oznaczałoby to wyjść poza strefę komfortu, poza to co znane i sprawdzone, czyli bezpieczne. Nawet próby relaksu w takim stanie kończą się dalszym utrwalaniem stanu stresu: alkohol, lekarstwa, jedzenie, impulsywne zmiany, ucieczka w jakieś zajęcia, czy unikanie swoich emocji.

W stanie instynktu przetrwania, czyli mobilizacji do walki i obrony, nie ma miejsca na spokojne przemyślenia. Dlatego np. człowiek który nie dostał jakiejś pracy, a jego organizm reaguje fizjologicznie tak, jakby za chwilę miał stracić życie, zamyka się i odcina od kreatywnych rozwiązań i poszerzenia uwagi poza wąską strefę kontroli, bo stres do tego służy: odciąć, zawęzić, skoncentrować na tym co dostępne i znane, nie tracić energii na „zbędne fantazjowanie” itd. Dopiero gdy się zrelaksuje i prawdziwie odpuści, pojawiają się możliwości, pomysły i rozwiązania, bo zmienia się wewnętrzna fizjologia, dystrybucja krwi w mózgu i ciele i można ruszyć dalej. Nieraz, gdy naprawdę dobrze się odpuści, zdarzają się tak sprzyjające zbiegi okoliczności, że nazywamy to „cudem„. Bo właśnie tam, poza granicami naszej świadomej uwagi leżą wszystkie rozwiązania jakie nam są tylko potrzebne do przetrwania i łatwego życia. Tylko potrzebny jest relaks i pokój wewnętrzny, aby nasze „zwierzę” puściło kontrolę i pozwoliło na rozszerzenie świadomości na szerokie wody, w zaufaniu, że wszystko JEST.

Mam nadzieję, że artykuł zachęcił was do świadomego zwrócenia uwagi na uwalnianie starych traum, poświęcenia więcej czasu na relaks, aby zmienić swą wewnętrzną fizjologię, dzięki czemu pojawi się dostęp do większych zasobów i kreatywności. Świadome zatrzymanie, odetchnięcie, zwrócenie uwagi do swojego wnętrza to dobry start. A żeby uwolnić stare, niepotrzebne i nieadekwatne automatyczne reakcje blokujące relaks i intuicję, może przydać się terapia, gdyż często samo oddychanie i postanowienie poprawy nie wystarczą, bo schematy i tak biorą górę.

Na koniec jeszcze dodam, że szczytowym osiągnięciem naszej integracji wewnętrznej jest taki stan, kiedy instynkt stapia się z intuicją w jedno. Mówiąc metaforycznie, nasze wewnętrzne „zwierzę” ma tak duże zaufanie do intuicji, że odpuszcza automatyczne schematy obronne, odpuszcza kontrolę i lęk przed nieznanym, a zawierza rozwiązaniom, których nie zna, i na dodatek udziela swej błyskawicznej szybkości reakcji i wybitnych zdolności obserwatora świadomemu działaniu. Wewnętrzny relaks i pokój są stanem permanentnym, niepodatnym na wpływy zewnętrzne. Poczucie jakiegokolwiek zagrożenia znika z repertuaru doświadczeń, bo wszystko płynie, rezonuje i nic się niczemu nie opiera. Ale to już jest zupełnie inna bajka…