Na EFT namówiła mnie żona. Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tym nie wierzyłem, że może to pomóc. Chwytałem się wszystkiego, co wydawało mi się, że pomoże na mój ból i paniczny strach. Stosowałem środki antydepresyjne i alkohol na przemian. Chciałem wyrzucić z głowy wszystko co dręczyło mnie od tak wielu lat i nie pozwalało żyć normalnie. Bałem się wszystkiego, miałem lęk społeczny, różne strachy niszczyły mnie od środka, miałem trudności z pamięcią, większość czasu spędzałem w łóżku próbując się wyspać, a i tak byłem ciągle zmęczony. Byłem w strzępach, ale wiedziałem gdzieś w głębi, że „zwykła”, wieloletnia psychoterapia nie jest dobra i że istnieje inny sposób na szybsze uwolnienie się od tej depresji. Tak naprawdę nie wiedziałem jak nawet zdefiniować to, co działo się w mojej głowie. Nawet „czarna dziura” to za mało żeby oddać tą otchłań bólu, którą czułem w sobie. W głowie miałem to miejsce, które określiłem jako pręt, który jak gwóźdź tkwił mi w środku, a który chciałem sobie wyrwać z mózgu. Nie wiedziałem co to jest. Miałem wiecznie ściśnięty mózg, nie umiałem nic z tym zrobić. Zalewałem alkoholem ten ból aby przetrwać. EFT wyglądało strasznie głupio, ale jestem otwarty na takie rzeczy, więc co szkodziło spróbować? Te wszystkie elementy opukiwania krępowały mnie. Bez specjalnej wiary dałem się namawiać żonie na opukiwania w różnych tematach. W niektórych byłem zatwardziały i nie chciałem ruszać, bo nie zdawałem sobie sprawy, że są istotne dla mojego wyleczenia. Teraz wiem, że żona widziała lepiej z boku. W połowie lutego 2010 zaczęło się dziać coś dziwnego, strasznego i niezrozumiałego dla mnie. Dopadło mnie tak potworne poczucie rozpaczy, beznadziejności, że przez dwa tygodnie leżałem bez sił trzęsąc się jak w febrze i pocąc się tak, że pościel cały czas była mokra. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Chciałem umrzeć, płakałem i pragnąłem zakończyć swoje cierpienie. To było straszne i opisać tego słowami się nie da. Nie wiedzieliśmy z żoną co zrobić, co się w ogóle dzieje z moim ciałem. Szybko skontaktowaliśmy się z trenerem przez Skype. Jedna sesja z trenerem z Warszawy spowodowała, że ścisk mózgu i pręt w środku głowy rozpuścił się. Lęk i potrzeba picia zarazem zniknęły na 6 miesięcy. To był czas bez lęku, bez lekarstw i alkoholu w ogóle – po jednej sesji. Wtedy po raz pierwszy poczułem fizycznie działanie EFT! Po 6 miesiącach nowe pokłady moich problemów, z których sobie dotąd w ogóle nie zdawałem sprawy powróciły w postaci lęku w towarzystwie przejmującego poczucia wstydu, poczucia winy i braku własnej wartości – co inni o mnie myślą, przecież jestem nikim, jestem zerem wszyscy ludzie są o niebo ode mnie lepsi, bardziej wartościowi. I wówczas – znowu za sprawą żony – skontaktowaliśmy się z Kasią Dodd. Zwróćcie uwagę jak wiele znaczy gdy jest przy nas kochająca osoba która rozumie, chce i umie pomóc. W trakcie sesji z Kasią wychodziły rzeczy, z których istnienia nie zdawałem sobie sprawy. Na początku były to sprawy obecne, bieżące – lęki, obawy, ciągłe uczucie niepokoju, szukaliśmy skąd to się bierze i czyściliśmy to opukując. Dopiero po czterech sesjach wyszły sprawy z dzieciństwa okropne, destrukcyjne tak bardzo że na 40 lat schowałem je głęboko w podświadomości. Podczas czyszczenia osobowości przeżywałem tak niesamowite stany świadomości, że czasami czułem się fizycznie w ciele małego chłopczyka z całym bagażem uczuć z tego czasu, dosłownie niemalże czując, że cofam się w czasie. Miałem różne reakcje ciała. Miałem też jakby film – błyskawiczne przelatywanie przed oczami mnóstwa różnych scen z życia – tak się raz zdarzyło. Proces leczenia przebiega u mnie dość gwałtownie, na szczęście już umiem sobie poradzić z różnymi emocjami i nie trwają one dłużej jak 1 minutę – mam EFT 🙂 Przez wiele lat nie mogłem spać, lęk i gonitwa myśli powodowały że usypiałem nad ranem około 4.30 i musiałem wstać do pracy niewyspany o 7.00. Teraz śpię jak dziecko i budzę się z myślą – jaki wspaniały ranek, tyle fajnych rzeczy się dzisiaj wydarzy. Nie wiedziałem że można patrzeć wprost na trudne sprawy, na nadchodzące zmiany i myśleć że to dobrze i widzieć w tym nowe możliwości dla własnego rozwoju i czuć cały czas cudowny spokój, mieć uporządkowane myśli – a właściwie nareszcie jedną myśl, a nie osiem na raz. Miałem prawie 30-tkę na karku kiedy zacząłem sobie zdawać sprawę, że coś mi tu nie gra w życiu. Zacząłem czuć, że jest coś w głowie czego nie chcę, jakby obce ciało które przejawia się w poczuciu drętwoty w środku głowy, a czasami jakby ktoś naciskał mi czaszkę dłonią. Wymyślałem wtedy różne mentalne sposoby na pozbycie się tego, np.: wyobrażałem sobie, że siecią wyławiam te wszystkie śmieci z głowy i wyrzucam w niebo gdzie wybuchają jak fajerwerki, lub wyobrażałem sobie, że mam w głowie nanoroboty, które naprawiają przerwane, błędne połączenie neuronowe powodując właściwy przepływ energii, itp. itd. Od dawna pragnąłem się pozbyć tego „czegoś” z głowy, czułem to jako obce ciało. Modliłem się prosząc o pomoc, a zarazem dziękowałem za to co już udało mi się naprawić, moja determinacja była i jest ogromna. Zaszły ogromne przemiany w mojej osobowości. Patrząc wstecz nie poznaję siebie z tamtego czasu, nie rozumiem moich zachowań i powodów, dla których reagowałem tak, a nie inaczej, dlaczego nie umiałem wyjść z zaklętego kręgu moich przekonań. Kasia określiła to jako „życie w hipnozie”. Teraz już wiem, że traumatyczne przeżycia z dzieciństwa ukształtowały mnie w taki właśnie sposób. Musiałem pogrzebać w swojej psychice, żeby dogrzebać się prawdy i móc uleczyć ją poprzez EFT. Na szczęście dzięki EFT odkryłem, że „wciąż była we mnie taka część prawdziwego mnie, która nigdy nie uległa zniszczeniu”. Nie udało się jej zniszczyć moim toksycznym rodzicom. Kluczem do wyzdrowienia jest akceptacja i miłość do siebie samego – zrozumiałem to dzięki EFT. Potwierdziło się również moje przeczucie, że wcale nie trzeba chodzić latami na psychoterapię, wydawać worki kasy i łykać toksyczne leki, które niczego nie leczą. Spotkania przez Skype były dla mnie najlepszą formą, bo czułem się bezpiecznie w swoim domu. Czułem wsparcie Kasi, nawet w momentach kiedy miałaby prawo się na mnie wkurzyć 🙂 Nie zażywam już lekarstw, a o alkoholu myślę tak jakby to był rozpuszczalnik – trucizna. Nie mam potrzeby sięgać po cokolwiek, bo nie muszę już szukać uspokajaczy. Nie wiem jak to EFT działa, ale efekty zakrawają na cud, jestem tego najlepszym przykładem. Swojej Jagódce i Kasi Dodd dziękuję za to wszystko.